Evelin jęknęła w duchu. Nie Jego się spodziewała! Nie tego nabuszonego chama, który myśli, że jest najzabawniejszym i najseksowniejszym facetem na całym świcie. Może dla innych dziewczyn, ale nie dla Evelin Peverell.
- Kogo ja tu widzę... - Powiedział Syriusz, dziewczyna jednak szybko wyczuła jego lekko drwiący ton. - Mój brat pewnie pęka z radości wiedząc, że jego dziewczyna zjawiła się na balu urodzinowym - po tych słowach chłopak uśmiechnął się złośliwie.
- Zamknij się, Black - warknęła Evelin. - Uważaj, bo ktoś może uszkodzić ci tą piękną buźkę...
- Wiedziałem, że od zawsze ci się podobam...! - Zawołał wesoło Syriusz, ignorując wściekłe spojrzenie dziewczyny, które niemal porażało swoim blaskiem.
Zanim Evelin zdążyła się odgryźć się, oboje usłyszeli znajomy głos.
- ... nie rozumiem, o co tyle zamieszania, Orion'ie,
Syriusz spojrzał na dziewczynę i oboje ruszyli w stronę dochodzących głosów. Drzwi od ogrodu były lekko uchylone, Syriusz zdał sobie sprawę, że zawsze były zamknięte, bo jego matka miała bzika na punkcie swoich cennych kwiatów i dlatego nikt nie mógł spacerować po ów miejscu. Evelin właśnie przyglądała się bajecznym różanym światełkom, które migotały, gdy zeszli po kamiennych schodach i znaleźli się wśród kwitnących krzewów, krętych, ozdobnych ścieżek i wielkich kamiennych posagów, które przedstawiały członków rodziny Black.
Ruszyli krętą ścieżką między krzakami czarnych róż, uszli zaledwie kilkanaście kroków, gdy niemiły głos znowu zabrzmiał.
- Antioch'u, nie udawaj, że tego nie widzisz! - W głosie Oriona Black'a można było wyczuć zaniepokojenie, a mówił cicho, jakby się bał, że ktoś może ich podsłuchać. - Musimy się go pozbyć, jego zachowanie jest bardzo podejrzane i może...
- Zamilcz, głupcze! - przerwał mu ojciec Evelin. - Ktoś może cię usłyszeć, a ja nie zamierzam spędzić reszty życia w Azkabanie.
Orion i Antioch zniknęli za zakrętem, kiedy chcieli ich dogonić, oboje usłyszeli za sobą dobrze im znany lodowaty głos.
- A co wy tu robicie? - Ryknął ojciec dziewczyny, kiedy zobaczył parę nastolatków stojących na ścieżce.
Evelin spostrzegła wściekłe spojrzenie ojca i dobrze wiedziała co to oznacza. Zawsze traktował ją oschle, a nawet brutalnie, jakby obwiniał ją za wszystkie swoje niepowodzenia.
- Spacerujemy - odparł szybko niemal walecznie Syriusz. - To chyba nie jest sprzeczne z prawem?
Mężczyzna minął ich szybkim, energicznym krokiem, a długi czarny płaszcz powiewał za nim, jak skrzydła nietoperza. Orion Black pogonił za rozmówcą. Evelin i Syriusz ruszyli dalej ścieżką. Szli w milczeniu i choć pozornie nie zaszczycali się spojrzeniami, każde z nich było świadome, iż drugie rejestruje nawet najmniejszy krok towarzysza. Evelin ciągle starała się uspokoić i nie pozwolić sobie na skurcz bólu na twarzy, zaś Syriusz milczał. Po prostu nie odzywał się ani słowem, kierując się spokojnie w stronę wejścia do domu. Okropne przeczucie, że zaraz coś się złego stanie, na chwilę wywołuje panikę u dziewczyny. Szybko ją wycisza i wygina usta w szyderczym uśmiechu. Jedyny sposób, by zatuszować strach.
Kiedy pojawili się w niewielkim przedpokoju, zobaczyli niezwykłą ilość kręcących się tam postaci. Wszyscy zdawali się na nich niechętnie spoglądać, kiedy ich mijali, kierując się w stronę salonu. Gdy już tam dochodzili, odgłosy rozmów z każdym krokiem stawały się coraz wyraźniejsze. Salon wydawał się ogromny, sufit i ściany pokryte były szmaragdowymi i czarnymi ozdobami, wszystko to powodowało, że panował tu smutny nastój, wręcz żałobny. Pokój był zatłoczony, duszny i skąpany w czerwonym świetle rzucanym przez złotą lampę, umieszczoną na środku sufitu. Obłoki dymu wisiały nad kilkoma starszymi czarodziejami, pogrążonymi w rozmowie, a skrzaty domowe poruszały się między gośćmi, podając im drinki. - Evelin, łaskawie w końcu do nas dołączyła! - zacharczał Antioch i machnął do córki, by do niego dołączyła.
Dziewczyna nie chętnie opuściła towarzystwo Syriusza, choć go nie znosiła, to był on bądź co bądź lepszą opcją niż ta banda kryminalistów, której Evelin szczerze nienawidziła. Szybko dostrzegła stojącego obok swojego ojca Regulusa Blacka, młodszego brata Syriusza. Dla niej był chorym dupkiem, sługusem Voldemorta, którego najlepiej wysłałaby do samego piekła.
- Z racji, że Regulus ma dzisiaj piętnaste urodziny.. - Zaczął Orion, trzymając kieliszek w dłoni - Chciałbym z tej okazji wznieść toast - tu podniósł naczynie z trunkiem do góry - Życzyć dużo szczęścia tobie i twojej dziewczynie, Evelin Peverell - Wszyscy zaczęli bić brawo i wznosić toasty. Tylko Evelin i Syriusz przyglądali się tej sytuacji z nieukrywanym zaskoczeniem.
- To będzie doskonałe zapieczętowanie krwi tych wspaniałych rodów - dodał Antioch. Był niesamowicie dumny, jego plany powoli zaczynały się realizować, wszystko miał pod kontrolą i nie zamierzał nikomu pozwolić na zmianę tej sytuacji.
- Doskonale ... - Ktoś za plecami Evelin zaklaskał radośnie. Gdy się obróciła, jej oczom ukazał się Amycus Carrow, ten sam który się do niej dobierał i ten sam, który został obezwładniony przez Syriusza - W przyszłości będą mieli piękne dzieci ... - Dodał i zaśmiał się upiornie.
- Wyście chyba wszyscy poszaleli!! - zawołała wściekle Evelin - Nigdy nie byłam dziewczyną tego idioty i nigdy nie będę!
Nagle w salonie wszyscy zamilkli, ojciec i córka stojący zaledwie klika metrów od siebie, mierzyli się wściekłymi spojrzeniami. Wszystkie uczucia oprócz jednego zniknęły, przerażenie ulotniło się bez słowa. Została nienawiść i złość. Nienawiść, która wahała się między rozpaczą, podsycana bolesnymi wspomnieniami. Nie pozwoli, żeby on decydował o jej życiu, o tym z kim ma być i z kim będzie miała dzieci. Nie pozwoli, żeby uszło mu to bezkarnie, ale przede wszystkim nie pozwoli mu by ten zmusił ją do bycia śmierciożercą. Zapewne już ma to w planach.
- Śmiesz się sprzeciwiać mojej woli? - syknął Antioch, brutalnym pociągnięciem za ramię przysunął ją bliżej siebie. - Nie zapomnij, że to ja dałem ci życie i to ja mogę ci je odebrać.
Wyszarpała się z jego uchwytu i uśmiechnęła złośliwie, podnosząc do góry dłoń. Syriusz, który stał niedaleko za jej plecami otworzył szerzej oczy, wpatrując się w pierścień na jego środkowym palcu. Gdzieś go wcześniej widział... tylko gdzie?
- Zrób to! Zrób to wreszcie! I tak mnie w końcu zabijesz, bo ja nie dam się tknąć temu idiocie! - Wrzeszczała bez reszty opanowania Evelin, co tylko potęgowała i tak już ogromną wściekłość ojca. Nawet nie spostrzegła, kiedy jej ojciec sięgnął po różdżkę i w nią wycelował. Błysk czerwonego światła rozświetlił najciemniejsze kąty salonu. Evelin runęła z głuchym łoskotem na podłogę. Wielu gości odchyliło się gwałtownie do tyłu.
Kolejny zamierzony atak jednak nie nastąpił, ponieważ ktoś osłonił ją własnym ciałem...
***
Cześć ^.^ Bardzo przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale ostatnio mam tyle zajęć i nie miałam czasu by dodać kolejny rozdział. Zaraz nadrobię wszystkie braku u moich czytelników. Bardzo dziękuję za cudowne komentarze, które motywują mnie do pracy :-) Mam nadzieję, że nowy rozdział nie będzie bardzo nudny, bo nie wyszedł tak jak chciała. Przepraszam za błędy w tekście.
Życzę wszystkim weny i pozdrawiam :*